To, co napiszę teraz, dla wielu może być oczywiste – ale tak oczywiste, że czasem aż trudno na to wpaść. Otóż… Wystarczy się zrzucić. Prosta sprawa. Jak za szczeniaka zrzucało się na jabola, tak teraz można zrzucić się na sweet sour russian imperial barrel aged grodzisza robionego w kadzi złożonej z zardzewiałych tankowców na dnie Rowu Mariańskiego. Zbierasz dwójkę czy trójkę bardziej piwnie zakręconych znajomych, zrzucacie się po kilkadziesiąt złotych, kupujecie za to ciekawsze piwa, zakładacie cylindry, odpalacie cygara i nalewacie sobie próbki degustacyjne. Bo wiadomo, piwa za cenę trzydaniowego obiadu w dobrej knajpie się nie pije, a degustuje 😉 Oczywiście głośno cmokając i zachwycając się złożonym smakiem i aromatem – albo wręcz przeciwnie, narzekając, że piwo wali skarpetkami syberyjskiego drwala albo że jest nudne, przeciętne, płaskie i smaczne to by ono było za 5 zł, a nie 50.
Kolejnym, wyższym levelem takiego snobistycznego piwnego spotkania jest ustalenie, że każdy przygotowuje krótką opowieść o piwie czy browarze, który uwarzył degustowane piwo. Wprawdzie wiedza o tym, że piwowar przed przystąpieniem do zacierania zjadł na śniadanie fasolkę z wątróbką w żaden sposób nie wpłynie na Wasze życie, jednak czasem z uwarzeniem danego piwa wiąże się jakaś anegdotka, ciekawa informacja, nietypowa technika czy dodatki; no i zawsze lepiej wiedzieć więcej, niż mniej. Można też wysłuchać opowieści o historii danego stylu i zabłysnąć na rodzinnej imprezie informacją, że stout kiedyś był piwem jasnym albo IPA była mocno chmielona, by nie psując się dotrzeć do Indii (i udawać, że nie widzi się porozumiewawczych spojrzeń i obojętnych wzruszeń ramionami współbiesiadników czekających, aż w końcu skończysz gadać).

No, co do arabskich szejków, to barwne opisy orgii organizowanych przez członków królewskiej rodziny saudyjskiej, na których jest obowiązkowy zestaw wszelkich możliwych zboczeń oraz dragów, zadają kłam stereotypowi. Co do paneli degustacyjnych, to mam problem związany z rozmiarem próbek. Pomijając piwa mocno wadliwe, ciężko ocenić produkt na postawie 100ml próbki, szczególnie pod względem pijalności. Tym trudniej im lżejsze piwo się degustuje.
Cholera, w następnym życiu chcę się urodzić arabskim szejkiem.
A jeśli chodzi o rozmiar próbek – Snake Venom mieliśmy na głowę ledwie 20 cl… Ale wystarczyło 🙂 Pewnie, że 100 ml próbka to często za mało – ale z drugiej strony lepsze to, niż takiego piwa nigdy nie spróbować…
Nie no, jak piwo jest takie ciężkie, to wiadomo że mniejsza porcja starczy.
A pisząc wszelkie możliwe zboczenia miałem na myśli też te najbardziej drastyczne, u Saudów spora część rodziny zasługuje na pokazowe nabicie na pal.