Jakiś czas temu na półkach sieci sklepów Tesco pojawiły się piwa sygnowane nazwiskiem Marka Suligiz dopiskiem „piwo rzemieślnicze”. Marek Suliga to (dzisiaj już były) Wielki Mistrz Bractwa Piwnego, który niestety postanowił podpisać się pod serią piw zwyczajnie kiepskich; piwa z serii Rebel to były po prostu kolejne nieciekawe i nieszczególnie smakowite lagery w kilku różnych wersjach. Teraz w sklepach pojawiła się kolejna seria Rebeli – i trzeba przyznać, że jest dużo, dużo lepiej.
W Katowicach są trzy sklepy Tesco; a nowych piw Sulimar do Tesco rzucił cztery. Opisywany przeze mnie niedawno Triple Blond, Rebel Kolendra, Rebel Pszenica Dubeltowa i Rebel Podwójnie Chmielone. I w każdym z Tesco było dostępne inne piwo spośród tej czwórki – a jednego nie było nigdzie… Dzięki temu jeżdżąc od sklepu do sklepu spaliłem w baku swojej złotej włoskiej torpedy kwotę nieporównanie większą, niż wynosi koszt tych piw razem wziętych, a jednego z nich (Rebel Podwójnie Chmielone) w ogóle nie udało mi się dostać. Ale cóż, piwna rewolucja to nie rurki z kremem, wymaga ofiar! Tym razem ofiary miały postać zmarłych polskich króli na kawałkach papieru oraz równie martwych roślin i zwierząt sprzed milionów lat, które dziś mają świetną wartość opałową. No i mojego czasu. Cóż, nikt nie mówił, że będzie lekko.
Sulimar, browar, który kiedyś warzył całkiem niezłe piwa (a przynajmniej na tle powszechnej piwnej mizerii wydawały się niezłe), do tego piwne jabole i inne cuda, zdawał się wysiąść z pociągu „piwna rewolucja” na stacji „piwa smakowe”, ale na szczęście wraca do głównego nurtu zaspokajania potrzeb piwnych freaków. I stwierdzam, że idzie mu to całkiem nieźle.
Rebel Kolendra
Moja ocena: 6/10
Rebel Pszenica Dubeltowa
Ale jest dobra wiadomość – smakuje dobrze. Nawet bardzo. Ale niekoniecznie tak, jak można by się spodziewać; jest tu wszystko, co właściwe dla hefe-weizena, czyli banany, goździki, słodowość, chlebowy posmak; koźlakowych nut wyraźnie mniej. Szczerze mówiąc gdyby ktoś nalał mi to piwo do szklanki i pozwolił tylko powąchać, to pomyślałbym, że to klasyczny hefe-weizen; niemniej jest jedna rzecz, która psuje smak i uświadamia nas o mocy tego piwa: wyraźnie wyczuwalny alkohol. Nie w tym najgorszym typie, rozpuszczalnikowym; ale i tak odbierającym sporą część radości z konsumpcji. Nie na tyle, żeby to naprawdę dobre piwo odrzucić w niebyt piw do-wypicia-i-zapomnienia; ale na tyle, by skłonić mnie do kupienia kilku butelek i przeleżakowania ich w piwnicy przez przynajmniej kilka miesięcy.
Moja ocena: 7/10 (wiem, łagodny jestem ostatnio)