

Przelewam Herę bardzo agresywnie (tak nie powinno się traktować kobiety!), jednak udaje mi się uzyskać tylko nikłą pianę, która zaraz po zrobieniu zdjęć opadła niemal zupełnie. Wiem, że to inna postać w greckiej mitologii powstała z piany (Afrodyta – tutaj informacja, że właśnie tak będzie nazywać się następne piwo z Browaru Olimp, a będzie to witbier), ale Hera była postacią przedstawianą jako bardzo konfliktowa, więc oczekiwałbym od niej… Wpienienia. Aromat jest za to całkiem przyjemny – kawowo-palony, z lekką nutą słodkiej czekolady i… Ech. Nie wiem jak, ale w zapachu czuję wodę. Na chemii uczono mnie, że woda to związek bezbarwny i bezwonny, ale ja ją tu po prostu czuję! Podobnie jest w smaku. Hera jest smaczna – kawa, słodka czekolada, paloność pochodząca od słodów, trochę popiołowości, ponadto lekki kwasek. Ale jednocześnie smakuje, jakby ktoś ją zalał wodą w stosunku 50:50! I jest to dominujące uczucie w trakcie konsumpcji tego piwa. Że tak zarzucę sucharem: to piwo jest jak seks w kajaku. „It’s fucking close to water”.
Słówko o etykiecie: nie trafia do mnie styl Olimpu, ale OK, taka konwencja. Niemniej kolumny w tle wyglądają dla mnie jak kominy (ale to pewnie dlatego, że jestem ze Śląska), a Hera i tak już zawsze będzie dla mnie wyglądała w ten sposób:
Zagadka – z jakiego serialu jest to zdjęcie? W nagrodę można się cieszyć, że również urodziło się w latach 80. ubiegłego wieku. Albo przynajmniej oglądało się te same seriale, co ja.
Moja ocena: 5,5/10
P.S. To piwo nie jest strzałem w dziesiątkę. Jest strzałem zdecydowanie mniej celnym, chociaż nie aż tak, jak jeden z oddanych dziś przeze mnie (how lame!), który też widać na załączonym zdjęciu. Broń: Glock 19.
Zapewne z serialu Hercules, ale Hera (którą grała oczywiście ta sama aktorka) wystąpiła też w przynajmniej jednym odcinku Xena, the warrior princess. 😉
Graluluję dobrej odpowiedzi! Herules z Kevinem Sorbo i Xena z Lucy Lawless to ponadczasowe seriale.
Hercules może nie, ale Xena ma do dziś na świecie a także w Polsce całkiem duży fandom. 😉