Miniony weekend obfitował (tzn. było ich kilka, ale u nas to już istna rozpusta) w premiery nowych piw, a prym wśród nich wiodły piwa z dodatkiem żyta. To nie o nich będzie jednak ten tekst; w ten weekend pojawiło się na rynku także piwo nieżytnie. AleBrowar zaprezentował piwo w stylu india brown ale o nazwie Brown Foot.
India brown ale to nic innego, jak po prostu intensywnie chmielone i stosunkowo mocne brown ale. Taki „ciemniejszy” odpowiednik india pale ale; oczywiście wiążą się z tym również nieco inne smaki i aromaty. Brakuje i tutaj jednak na etykiecie dopisku „american”, gdyż to właśnie chmiele z ojczyzny hamburgerów i Coca-Coli czynią to piwo takim, jakim ono jest. Czyli:
O tym za chwilę. Najpierw przyczepię się do opakowania. Po pierwsze – dlaczego butelka nie została zakapslowana firmowym kapslem z AleBrowaru, skoro takowy istnieje? Po drugie: lubię zabawne i nietypowe etykiety, podobają mi się też marketingowe dykteryjki na kontrach (o ile nie mówią standardowo o wielowiekowej tradycji, najlepszej wodzie i tym podobnych bzdetach), najlepiej traktujące temat piwa na luzie. Dlatego też zawsze bardzo lubiłem alebrowarowe etykiety. Tutaj jednak tekst mający nas zachęcić do sięgnięcia po piwo jest lekko głupawy i infantylny; jest w nim wszystko, czego można się spodziewać po kretyńskich amerykańskich „teen movies” – alkohol, ekskrementy i żarty z grubych ludzi. Jasne, mi też się zdarza opowiedzieć niesmaczny dowcip czy pojechać komentarzem po bandzie, ale tak się nie zdobywa klienta…

Z kronikarskiego obowiązku dodam jeszcze, że wysycenie jest w tym piwie takie, jakim być powinno. Kolor ciemnobrązowy, piwo jest stosunkowo klarowne. Przyczepić mógłbym się jedynie, że jest nieco wodniste, trochę za mało treściwe, ale to już by było, no właśnie, czepialstwo.
Jestem przekonany, że Brown Foot zagości na stałe w piwnym repertuarze moich weekendów.
Moja ocena: 8/10