Styl: session IPA
Ekstrakt: 12,0%
Alkohol: 4,9%
Piwo przyjemnie wytrawne, mocno orzeźwiające. Jest dosyć grzeczne – są odchmielowe smaki i aromaty tropikalne, cytrusowe, a także lekko żywiczne, ale wszystko to w umiarkowanych granicach. Goryczka średnia w kierunku niskiej; krówka, cytrusowa. Wysycenie w punkt. Delikatne, przypominające brytyjskie podejście do stylu, nuty tytoniowe czy miętowe. To jest piwo, które można pić litrami, które nie niesie ze sobą jakichś niesamowicie intensywnych wrażeń organoleptycznych (jak to session IPA), ale spokojnie wyobrażam sobie wypić takich 8 w ciągu jednego wieczoru. Daleko mu do tak lubianych, intensywnych, goryczkowych west coastów czy tropikalnych NEIPA, ale nie takie jest jego zadanie – to piwo ma po prostu „wchodzić”. I jako takie sprawdza się świetnie. Wciąż nie pogniewałbym się na nieco mocniejsze nachmielenie na smak czy aromat, ale rozumiem, że to nie beer geek miało to piwo zadowolić.
Moja ocena: 7/10