Styl: barley wine
Ekstrakt: ?
Alkohol: 17,5%
POTĘŻNE piwo. Zabutelkowane w 2017 roku, leżakowane przez trzy lata plus 4 miesiące w beczce po bourbonie. Swoją fakturą i intensywnością przypomina porto – w sumie mocą też. Jest również dosyć słodkie, ale nie wyklejające – słodycz wydaje się być bardziej karmelowa, niż pochodząca z cukrów resztkowych; w ogóle mam wrażenie, że piwo zacierano na wytrawnie, gdyż mimo tak mocnych parametrów nie wydaje się przesadnie ciężkie, jednak finisz jest wyraźnie słodki. Alkohol jest naprawdę nieźle ukryty, nie mogę powiedzieć, że niewyczuwalny, ale w smaku nie przeszkadza. Nawet nie pali przesadnie w gardło, ale po przełknięciu czuć, jak ciepło rozchodzi się po trzewiach… Beczka dała sporo, głównie wanilię i lekkie posmaki taninowe, w zasadzie z powodu rozgrzewania wnętrzności mózg zdaje się nam sugerować, że jednak pijemy bourbon, a nie piwo. Przyjemne posmaki orzechowe oraz nawet mocna jak na styl i „odleżakowanie” goryczka. Do tego wyraźny aromat i posmak suszonych i czerwonych owoców, sporo karmelu, ale o tym wspominałem już na początku. Ku mojemu zaskoczeniu wysycenie jest mocne, wręcz szczypiące w język.
Jasna cholera, byłem przekonany, że dostanę niepijalny, alkoholowy ulepek, a tymczasem to jest świetne piwo! Mały kieliszek (na początek nalałem sobie ledwie 100 ml, ale zaraz uzupełniłem kolejną porcją) został opróżniony dosyć szybko i spokojnie wyobrażam sobie wypicie tego na raz – ale z szacunku do siebie spróbuję nie wypić całości na jednym posiedzeniu, tym bardziej, że lekkie wygazowanie temu piwu nie zaszkodzi 🙂
Moja ocena: 8,5/10