Styl: triple oatmeal russian imperial stout bourbon barrel aged
Ekstrakt: 32,5%
Alkohol: 13,8%
OŁ EM DŻI, jakby to powiedziała nastoletnia krejzolka. To piwo jest wyborne! Po każdym łyku macham nóżką z zadowolenia jak pies drapany za uchem. Lećmy po kolei, chociaż piwo jest złożone jak fabuła dobrego kryminału. Piwo jest bardzo gęste, oleiste, prawie jak kisiel, który ma w majtkach wspomniana we wstępie nastolatka na widok Justina Biebera. Wali w nas czekoladowym ciosem jak Chuck Norris z półobrotu, trochę pod tym względem przypomina niezły czekoladowy likier. Beczka obecna, wyraźna, czuć smaki bourbonu oraz wyraźnie drewniane taniny, aczkolwiek to wszystko jest tylko dopełnieniem smaku, nie dominuje go. Pojawiają się dyskretne czerwone owoce, wiśnie, więc wspomniany likier czekoladowy zaczyna smakować jak Porto. I podobnie jak Porto również to piwo jest słodkie, #teamsłodyczka może spokojnie brać w ciemno, ale i goryczka chmielowa nie uciekła jak Gołota z ringu, jest jak najbardziej wyczuwalna, ale krótka i przyjemna. Ku mojemu zaskoczeniu wyraźnie czuć też wanilię, a posmak po przełknięciu kojarzy mi się z orzechem laskowym lub wręcz wódką orzechówką. Właśnie, a propos wódki – alkohol jest wyczuwalny, ale absolutnie nie przeszkadza, nie narzuca się jak upierdliwa sąsiadka, która mówi, że chce pożyczyć szklankę cukru, a zostaje na dwie godziny obgadując każdego mieszkańca osiedla. Ale, kto wie, może z czasem przestanie w ogóle być wyczuwalny.
Podsumowując: fantastyczne piwo! Warto było sprzedać nerkę, żeby móc się nim rozkoszować.
Moja ocena: 9/10