Styl: imperial oatmeal stout
Ekstrakt: ?
Alkohol: 9,4%
Piana opadła do zera w ciągu dwóch minut. Aromat, który był przyjemny, czekoladowy, ale mało intensywny i niekoniecznie złożony, absolutnie nie zapowiadał tego, co czeka nas w smaku. Piwo jest zdominowane przez beczkę, w pierwszym łyku smakuje wręcz jak whisky. Kiedy już przyzwyczaimy się do tego smaku, spod niego wyziera gorzka czekolada, smak palony oraz nieco kawy zbożowej. Alkohol… No właśnie. Z jednej strony wydawałoby się, że jest mocny (chociaż szlachetny, nie gryzący czy rozpuszczalnikowy), z drugiej – może to wcale nie alkohol, ale posmak whisky powoduje, iż mózg wariuje i wysyła sygnały „alkohol, alkohol!”? Obawiam się jedna, że to to pierwsze. gdyż po przełknięciu zostaje uczucie piekącej gardzieli. Piwo dosyć treściwe, ale bez przesady. Pojawiają się delikatne, czerwone owoce, po ogrzaniu także sporo karmelu.
Całość jest… Dobra, smaczna, fajna, a ważona (mało brakowało, a napisałbym warzona…) ocena na Rateberze plasuje to piwo tylko odrobinę za podium 50 najlepszych RISów na świecie. Ale mimo to (a może – przez to?) ja jestem tym piwem trochę rozczarowany. Alkohol jednak po jakimś czasie zaczyna przeszkadzać (już w połowie butelki mam go dość), ponadto piłem niejeden bardziej złożony, a mniej ceniony RIS.
Końcówka brzmi, jakbym szkalował to piwo, a ono jest przecież dobre. Tylko po tak renomowanym piwie i tak renomowanym browarze oczekiwałem więcej. Więcej smaków, więcej ciała, większej złożoności. Za to alkoholowego posmaku mniej
Moja ocena: 7/10
P.S. Do TORIS The Tyrant nie ma startu ;]